W sobotę Wisła oszalała. Gdy Adam Małysz skoczył w Bischofshofen aż 134 metry, w jego rodzinnej miejscowości ludzie wiwatowali. - Adam is the best! - krzyczała w ratuszu żona Adama, Iza. Radość ogarnęła także bywalców popularnej piwiarni "U Bociana".
Chyba znowu w domu nie posiedzi - martwiła się Iza po zwycięskim skoku. W sobotę, gdy w Bischofshofen odbywał się finałowy konkurs Turnieju Czterech Skoczni, rodzina i przyjaciele najlepszego polskiego skoczka siedzieli przed telewizorem w wiślańskim urzędzie. Przyszli Ewa Małysz (mama), Helena Szturc (babcia), Iza Małysz (żona), Iza Pilch, Justyna Lazar, Alicja Brudna, Adam Pilch, Sylwester Bednarz, Maria i Jan Polokowie (teściowie Adama), jego córeczka Karolina, a także Mieczysław i Ewa Stańcowie, Ryszard i Zofia Krążowie, Mateusz Stańco. W tym czasie tata, Jan Małysz, wujek i pierwszy trener Adama, Jan Szturc, burmistrz Wisły Jan Poloczek i przewodniczący Rady Miejskiej Jacek Kisielewski byli w Austrii. Dopingowali Adama na miejscu.
Atmosfera w urzędzie była gorąca. Podkręcała ją TVP, która robiła wejścia na żywo z placu Hoffa, gdzie przed telebimem zebrały się tłumy kibiców. Gdy Małysz skoczył po zwycięstwo, rodzina krzyczała: "Adam! Adam!" Małysz wrócił do Wisły w niedzielę o 7.30. Jak powiedział "DZ", audi, które wygrał (za ok. 200 tys. zł) pozostanie na razie w Austrii. Do południa znakomity skoczek odsypiał podróż i wrażenia. Przed nim mistrzostwa świata.
Szymon Grabowski: Miejsce Lechii jest w ekstraklasie, Arki również
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?