Kozy, Zabrzeg: Eksperci od taroków przyjechali do Kóz i Zabrzega.

Oni są największą wyrocznią w zakresie taroków. To sławy, jeśli chodzi o tę grę. Wystarczy spojrzeć na ich publikacje - mówi bez ogródek Ludwik Tyc, jeden z "taroczkorzy" z Zabrzega.
John McLeod, Wolfgang Mayr i Robert Sedlaczek przyjechali do Polski, by bliżej przyjrzeć się, jak w naszym regionie gra się w taroki, czyli w starą karcianą grę rozpowszechnioną na terenach Galicji przez żołnierzy wracających z armii austro-węgierskiej.
Sedlacek, Mayr i McLeod są autorami książek na temat historii taroków w świecie, genezy i rozwoju tej gry, a nawet taktyki gry w taroki. Parę lat temu wytropili w internecie, że w Polsce taroki mają się bardzo dobrze zwłaszcza w Zabrzegu, małej miejscowości w gminie Czechowice-Dziedzice. W efekcie w 2006 roku John McLeod i Wolfgang Mayr przyjechali do Zabrzega. Wkrótce potem w suplemencie do książki poświęconej tarokom znalazł się rozdział poświęcony sposobom gry w taroki w Polsce na przykładzie zabrzeżan.
Teraz badacze zjawili się ze względu na "taroczkorzy" z Kóz. Okazuje się bowiem, że w Kozach w taroki prowadzi się grę z królami, czyli kartami oznaczonymi symbolem "króla", zamiast powszechniejszej gry z kartą oznaczoną symbolem rzymskiej XIX. A więc zupełnie inaczej niż np. w Austrii lub Czechach.
- Znamy oba sposoby. Gra z królami jeszcze u nas funkcjonuje wśród starszych graczy. Ale coraz więcej osób grywa już z "dziewiętnastką" - przyznał Tadeusz Skrudlik, "taroczkorz" z Kóz.
McLeod, Mayr i Sedlaczek we wtorek i środę spędzili kilka ładnych godzin grając w taroki z mieszkańcami Kóz i Zabrzega, by poznać dokładnie zasady gry obowiązujące w naszym regionie.
- Dokumentujemy historię gry w taroki oraz ich rozwój w poszczególnych krajach. W każdym gra się podobnie, ale nie tak samo. Rozwój taroków był zróżnicowany. Dla nas to bardzo interesujące - przyznał McLeod.
Badacze nie ukrywali, że będą chcieli w przyszłym roku ponownie odwiedzić Beskidy i wziąć udział w turnieju.