Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Podbeskidzie przegrało we Wrocławiu ze Śląskiem.

Redakcja
Po raz drugi, w odstępie kilku dni, piłkarze Śląska okazali się lepsi od Górali. We wtorek wrocławianie wygrali z Podbeskidziem w Bielsku-Białej w 1/8 Pucharu Polski 1:0, w sobotę w takim samym stosunku zdobyli ligowe punkty. Tym zwycięstwem Śląsk pożegnał się ze stadionem przy ulicy Oporowskiej. Od przyszłej kolejki wrocławianie swoich rywali będą już podejmować na nowym obiekcie, wybudowanym na Euro 2012.

Obie drużyny rozpoczęły spotkanie ostrożnie, z wzajemnym szacunkiem. Dlatego gra toczyła się głównie w środku pola i bramkarze rzadko mieli okazję do pokazania swoich umiejętności. Zazwyczaj robili to dopiero przy stałych fragmentach gry. Po jednym z nich padła też jedyna, jaki się później okazało, bramka. Po rzucie wolnym wykonywanym przez grającego po raz setny w barwach Śląska Sebastiana Mili, piłka szybko wróciła na pole karne Podbeskidzia, gdzie do bramki skierował ją Piotr Celeban.
Kilka minut później bielszczanie mieli szansę na wyrównanie. Akcji Marka Sokołowskiego i Sylwestra Patejuka nie zdołał jednak wykończył celnym strzałem Liran Cohen.
- Szkoda nie tylko tej sytuacji, ale także szansy Juraja Dancika w drugiej połowie - żałował po meczu trener Górali Robert Kasperczyk. - Gospodarze nie mieli zbyt wielu okazji, ale potrafili jednak wykorzystać przynajmniej jedną z nich i wygrali. My takiej skuteczności znów nie mieliśmy.
Druga połowa zaczęła się od ataków Śląska, ale bliżsi zdobycia bramki byli Górale. Po strzale głową Dancika w 57 min bramkarz gospodarzy wyciągnął się jak struna i uratował swoją drużynę przed utratą bramki.
Trener Kasperczyk widząc szansę na zdobycie w tym spotkaniu przynajmniej jednego punktu postawił wszystko na jedną kartę wprowadzając napastnika Adama Cieślińskiego. Wzmocniło to siłę ataku, nie na tyle jednak by doprowadzić do wyrównania. Goście musieli uważać na groźne kontry Śląska. W 70 min Dancik w ostatniej chwili powstrzymał Johana Voskampa, zaś kilka minut później skutecznie powstrzymany został Madej. W doliczonym czasie gry w polu karnym znalazł się nawet Zajac, ale wynik się już nie zmienił.
- Mieliśmy trzy dogodne sytuacje, ale nie udało nam się wykorzystać choćby jednej. Śląsk poza pierwszymi 20 minutami nie pokazał niczego wielkiego. Po zdobyciu gola zamknęli się i grali z kontry. Szkoda, że nie udało się wywieźć nawet punktu. Bardzo żal nam tego meczu, bo wcale nie czuliśmy się zespołem gorszym - podsumował spotkanie Patejuk.

Z Markiem Sokołowskim, pomocnikiem Podbeskidzia, rozmawia Leszek Jaźwiecki

Była okazja by zrewanżować się Śląskowi za porażkę poniesioną u siebie w Pucharze Polski.
I to jeszcze jaka okazja. Wiedzieliśmy dokładnie, jak gra Śląsk i mieliśmy świadomość, że stać nas na zwycięstwo. W drugiej połowie wrocławianie niczego nie pokazali, właściwie to bronili się, my atakowaliśmy i można powiedzieć, że różnicy pomiędzy zespołem z czołówki a beniaminkiem nie było widać.

Dały jednak o sobie znać stare grzechy czyli brak skuteczności.
Musimy wykorzystywać sytuacje, które stwarzamy. Z drugiej strony znów stracony gol po stałym fragmencie gry, co nie powinno się przydarzać. Szkoda, że zmarnowaliśmy taką szansę na punktową zdobycz.

Czy Śląsk was czymś zaskoczył?
Jeśli już czymś nas zaskoczył to nieco słabszą grą. W sobotę naprawdę mogliśmy zdobyć we Wrocławiu punkty.

W kolejnym meczu z Wisłą też nie będzie o nie łatwo.
A w jakim meczu jest łatwo? Ale na pewno mocno o nie powalczymy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bielskobiala.naszemiasto.pl Nasze Miasto