Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wzywasz GOPR? Licz się ze srogą opłatą. Kto powinien finansować niefrasobliwość i brak wyobraźni turystów?

Jacek Drost
Jacek Drost
W miniony weekend ratownicy Grupy Beskidzkiej GOPR prowadzili kilkanaście akcji, wszystkie odbywały się w bardzo trudnych warunkach
W miniony weekend ratownicy Grupy Beskidzkiej GOPR prowadzili kilkanaście akcji, wszystkie odbywały się w bardzo trudnych warunkach GOPR Beskidy/FB
Blisko 20 wypraw ratunkowo-poszukiwawczych przeprowadzili w miniony weekend ratownicy Grupy Beskidzkiej GOPR. Części z nich można by uniknąć, gdyby turyści wykazali się większą rozwagą. Zazwyczaj w takich momentach pojawia się pytanie: czy gdyby za akcję trzeba było zapłacić, to interwencji ratowników byłoby mniej?

W Beskidach zima na całego. Na górskich szlakach leży kilkadziesiąt centymetrów śniegu, a im wyżej, tym jest go więcej. Do tego trzeba dołożyć kilkustopniowy mróz w ciągu dnia i kilkunastostopniowy w nocy. Krótko mówiąc, warunki w Beskidach są bardzo, bardzo trudne.

Aż 22 poszkodowanych i 190 ratowników

Przekonał się o tym niejeden turysta, który w weekend postanowił wybrać się w góry. Niektórzy przeliczyli się ze swoimi siłami, innym zabrakło wyobraźni. W efekcie ratownicy Grupy Beskidzkiej Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego przeprowadzili od piątku do niedzieli aż 18 wypraw ratunkowo-poszukiwawczych. Działali w rejonie Pilska, Babiej Góry, Stożka, Baraniej Góry, Magurki Radziechowskiej, Wielkiej Raczy, Skrzycznego, Hali Lipowskiej i Koziej Góry. Udzielili pomocy 22 poszkodowanym: 15 turystom pieszym i siedmiu narciarzom (skiturowym oraz zjazdowym poza trasami narciarskimi).

- Większość zdarzeń dotyczyła poszukiwań i sprowadzeń podczas załamania pogody (opady śniegu, silny wiatr, ograniczona widoczność), a ich przyczyny to zabłądzenie, wpływ niskiej temperatury, wyczerpanie, brak umiejętności oraz nieodpowiednie wyposażenie i przygotowanie - informuje Grupa Beskidzka GOPR, dodając, że w działaniach uczestniczyło prawie 190 ratowników, którzy wypracowali... ponad 1360 godzin.

Szukali kobiety siedzącej w domu

Pod koniec stycznia opinię publiczną zbulwersowała sytuacja, do jakiej doszło w Beskidzie Żywieckim. Kilka minut po godz. 14.00 do Centrum Powiadamiania Ratunkowego w Szczyrku wpłynęło zgłoszenie od kobiety idącej czerwonym szlakiem z Rysianki w stronę Hali Miziowej. Poinformowała dyspozytora, że jest bardzo zmęczona i ma wątpliwości czy dotrze do celu. Po podaniu tylko tych informacji kontakt z kobietą się urwał.

Chwilę później ratownicy dyżurni z Hali Miziowej zaczęli patrolować szlaki i skontrolowali pobliskie schroniska. O prowadzonych działaniach zostali powiadomieni ratownicy wszystkich sekcji operacyjnych, zaczęto organizować zakrojoną na dużą skalę wyprawę poszukiwawczą. Poproszono również słowacką Horską Záchranną Službę o pomoc w działaniach po stronie słowackiej.

Przez kilka godzin 68 ratowników GOPR przeczesywało ogromny obszar obejmujący m.in. rejon Romanki, Krawców Wierchu, Rysianki, przez Halę Miziową aż po Przełęcz Glinne. Tymczasem policjantom udało się namierzyć osobę, która wykonała telefon. Funkcjonariusze udali się pod ustalony adres i poszukiwaną osobę zastali w... domu.

W mediach społecznościowych internauci nie zostawili na kobiecie, która wezwała GOPR, suchej nitki.
- Dla Was wielki szacunek a dla nieodpowiedzialnej baby rachunek za całą akcję + kara. Ktoś mógł wtedy potrzebować pomocy i mógł nawet stracić życie - napisała jedna z internautek. Wtórował jej inny internauta: - Zawsze mówiłem, że najlepsza edukacja jest poprzez ,,portfel”.

Słowacy mają swoje doświadczenia

Marcin Szczurek, naczelnik Grupy Beskidzkiej GOPR, przyznaje, że temat całkowitej lub częściowej odpłatności za prowadzone działania ratownicze wraca jak bumerang właśnie po takich akcjach, ale sprawa nie jest taka prosta jak się wydaje.

- Rozmawiałem z moimi kolegami ze Słowacji, gdzie są odpłatne akcje ratownicze i twierdzą, że odpłatność nie spowodowała zmniejszenia nieodpowiedzialnych zachowań ludzi w górach - mówi naczelnik Szczurek.

Na Słowacji akcje poszukiwawcze są odpłatne, pieniądze trafiają do budżetu państwa, które utrzymuje górską służbę ratowniczą w gotowości do działania, ratownicy nie muszą wypracować żadnych funduszy (jak jest w Polsce) na utrzymanie choćby sprzętu w odpowiedniej gotowości.

- Sytuacja nie jest taka zero-jedynkowa, bo rodzi się pytanie jak traktować ludzi w nizinach, do których karetki jeżdżą w ciągu roku czasami nawet kilka razy. Te osoby nie ponoszą konsekwencji, nie oczekuje się od nich, że zapłacą. I dobrze, że tak jest - mówi naczelnik Szczurek. Obawia się także sytuacji, że w przypadku wprowadzenia odpłatności za akcje ludzie mogliby traktować ratowników na zawołanie, wedle zasady: płacę to wymagam. Naczelnik podkreśla, że ratownicy górscy w obecnej chwili nie rozpoczynają dyskusji o tym czy za udział w akcjach ludzie powinni płacić. Takiego tematu nie ma. Podkreśla, że GOPR jest stowarzyszeniem, któremu państwo zleciło ratowanie ludzi w górach i jest utrzymywane z budżetu państwa, otrzymuje bardzo duże wsparcie z urzędu marszałkowskiego. Pieniędzy nie starca na wszystko, ale - jak zauważa naczelnik Grupy Beskidzkiej GOPR - inne służby także są wspierane przez samorządy, które np. strażakom współfinansują samochody gaśnicze. Część pieniędzy GOPR wypracowuje także sam - zapewniając obsługę ratowników na wyciągach narciarskich.

- GOPR finansowany jest z budżetu państwa i nie są obecnie prowadzone żadne rozmowy, żeby to zmienić - podkreśla naczelnik Szczurek.

Pomagają, bo złożyli przyrzeczenie

Skąd więc pochodzą głosy o płaceniu za akcje ratunkowe? Naczelnik Grupy Beskidzkiej GOPR podejrzewa, że w większości są to głosy tych rozsądnych turystów, którzy potrafią ocenić warunki w górach i podjąć decyzję, żeby nie wyruszyć na szlak. I nie jest im w smak, że płacąc podatki muszą utrzymywać nieodpowiedzialnych turystów.

Warto dodać, że od początku sezonu narciarskiego ratownicy odnotowali ponad 540 interwencji. Bezpieczeństwa w Beskidach strzeże 350 ratowników, w tym 22 zawodowych. Robią to nie dla pieniędzy, lecz wierni złożonemu wcześniej przyrzeczeniu: „Dobrowolnie przyrzekam pod słowem honoru, że póki zdrów będę, na każde wezwanie Naczelnika lub Jego Zastępcy - bez względu na porę roku, dnia i stan pogody - stawię się w oznaczonym miejscu i godzinie i udam się w góry celem niesienia pomocy ludziom jej potrzebującym (...).”

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bielskobiala.naszemiasto.pl Nasze Miasto