- Jest problem - przyznaje Hubert Kobarski, nadleśniczy Nadleśnictwa Bielsko. - Nie tyl-ko dziki, ale w ogóle dzika zwierzyna, czyli jelenie, sarny, kuny, lisy czy jenoty wchodzą do miasta. Jakiś czas temu był nawet przypadek, że na ulicy Cieszyńskiej autobus zabił łosia. Miasto leży między dwoma kompleksami leśnymi Beskidu Śląskiego i Małego, więc zwierzyna wędruje po korytarzach ekologicznych, a wabiona przez ludzi włazi gdzie popadnie i zaczynają się kłopoty - mówi Kobarski.
Bielszczanin Roman Galant podczas spaceru z psem w rejonie ul. Lipnickiej natknął się na lochę z kilkoma warchlakami (młodymi dzikami). - Gdy się ich nie zaczepia, to są spokojne. Najgorzej, jak psy zaczynają za nimi gonić. Wtedy taki dzik zaczyna biec z prędkością 80 kilometrów na godzinę - opowiada Galant.
Kobarski uważa, że w sumie to ludzie są sami sobie winni, bo często wyrzucają odpadki z jedzenia gdzie popadnie, więc tym samym zapraszają dziką zwierzynę w rejon swoich posesji.
Bielski Urząd Miejski, który "wycelował" w dziki... ulotki (radzi w nich, co zrobić, kiedy spotkamy np. lochę z małymi), winą za panoszące się dziki obarcza nadleśnictwo. Dlaczego? Bo - jak się wyraził jeden z urzędników - "nadleśnictwo źle zatwierdza plany łowieckie i niechętnie zmniejsza liczbę dzików przeznaczonych do odstrzału".
- To nie jest problem nadleśnictwa czy Polskiego Związku Łowieckiego, lecz prezydenta, bo to on odpowiada za bezpieczeństwo w mieście - ripostuje Kobarski. - Przy zatwierdzaniu planu zawsze podwyższamy liczbę dzików do odstrzału. Ale nawet jak odstrzeli się większość, bo wszystkich nie można, to i tak zostaną dwa dziki, z których jeden będzie odwiedzał prezydenta - ironizuje Kobarski, zaznaczając, że to miasto powinno porozumieć się z PZŁ i sfinansować wyłapywanie dzików.
Póki co dwa stada zostały złapane przez członków Koła Łowieckiego Głuszec.
- Trzymamy je w zagrodzie, ale trzeba je karmić, co kosztuje. Na razie się składamy na kukurydzę i owies, ale nie możemy ich tam trzymać w nieskończoność - podkreśla Jan Gwóźdź, prezes Koła Łowieckiego Głuszec.
Kto zapłaci?
Co zrobić, gdy dzik narobił szkód?
Odszkodowania przysługują za szkody poczynione w uprawach rolnych, a ogródki nimi nie są. Jeśli dzik uszkodził ogrodzenie posesji, możemy się starać o odszkodowanie od koła łowieckiego. Odszkodowanie od myśliwych można też dostać, gdy jadąc autem zderzyliśmy się z dzikiem, ale tylko wtedy, gdy odbywało się zorganizowane polowanie z nagonką. W przeciwnym razie trzeba starać się o odszkodowanie u ubezpieczyciela, jeśli mieliśmy opłacone AC.
Ratusz radzi
Urząd Miejski przygotował ulotkę, w której radzi, co zrobić, kiedy spotkamy dzika. Oto kilka rad:
Jeśli zauważymy dzika, nie wykonujmy żadnych nerwowych ruchów, najlepiej stać w bezruchu.
Nie wolno ich szczuć psami.
Nie wolno dokarmiać dzików, a śmietniki przy posesjach powinny być zamknięte i nie należy zostawiać worków ze śmieciami obok kubłów.
Pomoc można uzyskać, dzwoniąc na numery Straży Miejskiej (tel. 33 822-81-14 lub 986).
Gazeta Lubuska. Winiarze liczą straty po przymrozkach.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?